10-06-2009 19:24
2:1 dla potknięć
W działach: erpegranie | Odsłony: 2Kolejny wpis o mojej kampanii w realiach Śródziemia na domowej mechanice. Najpierw skrót wydarzeń, a potem trochę komentarzy plus rozważania o zasadach walki.
Powyżej mamy suchy zapis fabuły, natomiast co do wrażeń z prowadzenia powiem krótko tak – tego typu sesje sprawiają, że wątpię w sens grania w erpegi. Zarówno moje Śródziemie jak i mój Palantir coraz bardziej oddalają się od oryginału i chyba nie wychodzi im to na dobre.
Niemal całość tej sesji powstała z przypadku. Zaczęło się od tego, że mieliśmy grać w piątek. Wojtek wtedy nie mógł, więc zaproponowałem, żebyśmy zagrali dwie osobne sesje – jedną dla krasnoludów (Tomka i Artura) plus solówkę dla Wojtka i jego Frealofa. Ostatecznie graliśmy jednak w niedzielę. Zaczęliśmy w trójkę, bez Wojtka, przy czym mogę śmiało powiedzieć, że zacząłem błędem – sceną wizji, która miała być tylko klimatyczną wstawką na temat tego, co może się dziać z postacią Wojtka na jego sesji. Tutaj zadziałała od razu logika metagry – skoro MG o tym mówi, to może to jest jakiś hint – musimy ratować przyjaciela w potrzebie! Stąd rozdzielenie się krasnoludów. Zadzwoniliśmy po Wojtka, a w międzyczasie ja poprowadziłem Arturowi sceny w Edoras.
Planowo sesja Wojtka miała się toczyć na pograniczu, natomiast krasnoludy miały trafić do Edoras. Nie powiedziałem tego wprost i stąd rozdzielenie drużyny. Zgubiło mnie myślenie w stylu: „E, coś się zaimprowizuje”. O ile jednak sceny w Edoras miałem jako tako naszkicowane, to co do wydarzeń a stepach – był tam tylko sam pomysł, a od pomysłu do faktycznych scen, materii sesji – naprawdę daleko.
Żeby w miarę podgonić z akcją postanowiłem zignorować faktyczne odległości w Śródziemiu i bardzo je skurczyłem. Na niewiele się to zdało – nie udało mi się na bieżąco wymyślić jak tu wrócić Furina do reszty drużyny i w końcu Artur przez większą część sesji grał Rohirrimem imieniem Tear.
Klęski dopełniła druga scena z Fulko, którą można streścić tak:
- O, jesteście. Dobra, jadę.
- Pojedziemy z tobą.
- Nie.
- Ej, przydamy się.
- Nie.
- Nie denerwuj nas!
- Jeszcze jedno słowo i go wydziedziczę! Won! [odjeżdża]
Jeżeli miałbym się silić na jakieś usprawiedliwienia tej sceny, która stoi w sprzeczności z całością erpegowej logiki, jaką się zwyczajowo posługuję, to powiedziałbym – łoooł, emocje były. Kuczę, na jakiej sesji gracze zostają odprawieni z kwitkiem, choć rwą się do działania? Chociaż może maksymalna konsternacja i wkurzenie drużyny to nie jest moje największe osiągnięcie jako prowadzącego :-> Aż mi się przypomina hermetyczna anegdota o erkonowym CMGJ, ale to opowiem innym razem.
Poza tym był to też przykład kompletnego braku zrozumienia intencji pomiędzy grającymi. Ja byłem nastawiony na „no okej, chcecie wciągnąć Fearlofa w wojnę na pograniczu, ale jego ojciec na to nie pozwoli” natomiast intencją graczy było „dobra, to teraz pojedziemy z nim i uwolnimy tych uchodźców, co ich złapały orki”. Byłoby to być może całkiem znośne zwieńczenie tej zupełnie słabej sesji, ale raz, że tego nie dostrzegłem, a dwa, że byłaby to druga scena walki. I tu przechodzimy do fragmentu o zasadach.
W poprzednich postach marudziłem, że idea Wytrzymałości, która jest faktycznie liczbą hit pointów mnie mierzi. Wymyśliłem zamiast niej zasadę, że po przegranym zwarciu przegrywający testuje Wytrzymałość i w zależności od wyniku testu i tego, czy jego przeciwnik akurat był w dobrej pozycji do ataku lub nie otrzymuje jeden z efektów: nic, szok (-2 do wyników testów w następnej rundzie), rana (-1 do testów do wyleczenia) lub nieprzytomny (gdy dostaje drugą ranę). Wyglądało to dość zgrabnie. Ale...
Na poprzedniej sesji mechanika walki działała bardzo szybko i sprawnie. Cała ta heca z dodatkowym rzutem na wytrzymałość przy każdej ranie oraz ustalaniem (test Sprawności) czy ktoś ma przewagę w walce czy nie sprawiła jednak, że walka stała się tragicznie skomplikowana dla kogoś, kto potrafi na raz zapamiętać dwie statystyki na krzyż (czyli dla mnie).
W wyniku tej sesji będę musiał jeszcze raz krytycznie spojrzeć na swoje podejście do zasad. Okej, „jedne zasady dla wszystkich – BG i BNów” brzmi fajnie, ale przecież nie da się zaprzeczyć, że BG są ważni, a BNi to płotki. Także moi drodzy BNi – na następnej sesji wracają do was hapeki – w imię prostoty i szybkości rozgrywki.
Przy okazji uwaga na temat podsumowywania sesji za pomocą mechaniki Wstęgi – jeżeli gracze po sesji nie wiedzą jaką cechę sobie wpisać (bo np. przypadkiem większość sesji kierowali BNem) lub jakie trzy elementy dorzucić do swoich wspomnień – to sesja była bezwzględnie słaba.
Z bardziej konstruktywnych rzeczy – zmieniamy mechanikę Szczęścia. Teraz ten atrybut będzie się nazywał Wiedza i oprócz działania z dodawaniem kości kontroluje wszelkie umiejętności wiedzowe (np. medycyna). Cytując mój e-list do graczy:
„[...] Drugie działanie atrybutu mogłoby byc trochę bardziej
nietypowe i tu z kolei wkracza sprawa testów wiedzy, przeciwko którym
lobbował Tomek. O co mi chodzi - możesz przetestować Wiedzę, by
stwierdzić coś na jakiś temat - i to Twoje swierdzenie staje się
automatycznie prawdą. Jest to trochę śliskie w kontekście Śródziemia,
gdzie przy okazji taki fakt musi się trzymać kupy (plus/minus) z
twórczością Tolkiena, ale pewnie da się łatwo stosować w mikroskali.
Innymi słowy Wiedza to takie punkty FATE, których użycie się
testuje. Tutaj wpisuje się też dość zgrabnie rozwijanie testów, które
przyjmowałoby postać uszczegółowiania informacji lub dodawania
kolejnych rzeczy. Ewentualna reputacja uzyskana z takich testów
nazywałaby się "wiedza o..." ;-)
Gracz: Chcę przetestować Doświadczenie, żeby przypomnieć sobei
informacje o kimś takim jak ten Uruk-hai - jeżeli przezył tyle czasu
po wojnie, to prawdopodobne, ze o nim słyszałem.
MG: OK, test doświadczenia, dla ciebie średnio trudny, bo po wojnie
byłeś przez jakiś czas strażnikeim traktów.
Gracz: Udało się. W takim razie za głowę tego uruka jest wyznaczona
spora nagroda, bo zrobił [tu coś strasznego].
Różnica między typowym testem wiedzy w erpegu (czy MG ci powie co
znaczy wisior Leibnitza?) jest taka, że to gracz wymysla fakt, jeżeli
test mu się uda. Pozostaje do rozwiązania kwestia tego, jak znaczący
może być taki fakt i jak MG to sygnalizuje.”
To tyle na dziś. Następna sesja – w piątek. Do przeczytania.