» Blog » Złote bałwany, czyli o Pucharze Pirata
17-04-2007 21:02

Złote bałwany, czyli o Pucharze Pirata

W działach: konwenty, scenopisanie, recki | Odsłony: 16

Złote bałwany, czyli o Pucharze Pirata
Na początek ze swojej strony zaproszę wszystkich na Constar a szczególnie na toczący się na nim konkurs na najlepszego gracza GRAMY, w którego finale będę miał przyjemność poprowadzić sesję Deadlandów [zapewne na kaduFATE, ale co tam :oP]. Na samym konwencie też pewnie dam się namówić na jakąś sesyjkę – zastanawiam się serio nad ponownym poprowadzeniem Shane'a, tym razem w nowej poprawionej i uzupełnionej wersji 2.0 :o) A teraz o tym o czym miała być ta notka – o “Złotych Łanach” - jednym z dwóch zwycięzców Pucharu Pirata.

Rozstrzygnięcie tego portalowego konkursu na scenariusz opóźniło się pół roku, ale przynajmniej miało miejsce, w odróżnieniu np. od konkursu Fantazynowego. Wyniki dość skromnie kryją się w dziale Monastyru najnowszego Pirata, znalazł się tam również pierwszy z dwójki zwycięskich tekstów. Zwycięzców jest, jak się okazuje, dwójka – Marta Łukasiewicz za monastyrowe “Złote Łany” i niejaki Gan za warhammerowe “Do zobaczenia w piekle”. Do tego pięć [sic!] wyróżnień – m.in. dla mojej Schedy [patrz też tutaj]. Trochę dziwią mnie te wyniki i jedynym dla nich uzasadnieniem wydaje się być chęć opublikowania wyróżnionych scenariuszy w GP [regulamin konkursu zabrania publikacji tekstów nagrodzonych i wyróżnionych bez zgody Wyd. Portal]. To nie lepiej było zapodać miejsca 1-3 oraz 4 wyróżnienia, żeby jakoś wyglądało? Poza tym, znając ilości scenariuszy przysyłane na rozmaite erpegowe konkursy wcale bym się nie zdziwił, gdyby okazało się, że nagrodzonych prac jest więcej niż nienagrodzonych.

Jestem świadom wad tekstu, który wysłałem na konkurs, więc pal 6, spróbuję w następnej edycji; zawsze irytuje mnie jednak, gdy przegrywam z dziełami znacznie słabszymi. Wzruszyłem zatem ramionami widząc kuriozalne wyniki i zabrałem się za lekturę zwycięzcy. Poniżej – moje uwagi po:

Co łatwo wygooglać, Marta jest zwycięzcą konkursu na opowiadanie w świecie Monastyru. Nie dziwią więc plastyczne opisy, które natychmiast przenoszą czytelnika do urodzajnej doliny, gdzieś w Dorii, gdzie toczy się akcja scenariusza. Podczas lektury od razu nasunęła mi się jednak myśl, że możnaby je zastąpić [lub, jeżeli wolicie, uzupełnić] jakąś schludną mapką. Scenariusz można zakwalifikować jako detektywistyczny, a elementy intrygi ukazują się oczom graczy stopniowo tworząc interesującą, spójną całość, co z pewnością ucieszy wszystkich, którym zależy na stworzeniu opowieści przez duże O. Są tu legendy, wspominki o tajemniczych samobójstwach, księgi z rodzinnymi zapiskami – prawdopodobnie wszystko to, co tworzy klimat udanej sesji w Mona. To z pewnością plusy.

Motywacje bohaterów są, powiedziałbym, oparte o logikę systemu. Stary przyjaciel prosi o przysługę dla swojego druha w potrzebie. Z początku nie bardzo wiedziałem o kogo chodzi, ale potem wszystko się wyjaśniło. Podobnie jest ze spisem bohaterow niezaleznych. Z niewiadomego powodu autorka nie rozpisuje z początku calej intrygi kawę na ławę - więc przy pierwszym czytaniu nie do konca łapie się kto jest kim. Na szczescie wkrotce wiekszość niuansow się wyjaśnia, moze oprocz motywacji jakie skłoniły do popełnienia centralnej zbrodni scenariusza - te poznajemy dopiero w finale. Spore potknięcie, zwazywszy na to, iz mamy mieć do czynienia ze scenariuszem detektywistycznym. Na pewno nie ulatwia to wyobrazenia sobie motywacji poszczegolnych postaci w trakcie czytania tekstu.

Gdyby podsumować dwa powyższe akapity mielibyśmy scenariusz nie pozbawiony uchybień, lecz generalnie zgrabny, z ciekawą historią, wpasowujący się niemal idealnie w klimat settingu. Przepuśćmy go jednak przez prosty filtr, który podsunął mi kiedyś repek. Zadawane pytanie brzmi - jak wpłynie na bieg scenariusza wycięcie z niego bohaterów graczy? I jaka odpowiedź? Otóż - nijak. Całe "Złote łany" są filmem przewijanym przez scenarzystkę przed postaciami graczy. Jest nawet inny bohater, który poprowadzi śledztwo [sic!!!] w miejsce drużyny. No dobrze, oddajmy autorce honor. W ostatniej scenie mają wybór, który jest zresztą dość symbolicznym streszczeniem całej konstrukcji scenariusza - mogą albo rzucić się do działania zgodnie z myślą scenariusza albo... stać i obserwować przepiękny koniec. W pozostałych momentach scenariusza mamy wytłuszczone - jeżeli gracze o coś nie zapytają, coś przeoczą lub zignorują - nie ma sprawy - zawsze jest pod ręką ulubiony BN mistrza gry, Andre [LOL], który ich w tym wyręczy.

Pierwszych obaw nabrałem w scenie ze strażnikami, niemal na samym początku scenariusza. Gwardziści wyskakują na drużynę z mordą, ale "zanim [ci] zdażą cokolwiek odpowiedzieć", pojawia się BN [niemal jak postać wchodząca na ekran w Baldur's Gate], który wszystko łagodzi. Zresztą fraza "zanim zdążą cokolwiek" pojawia się w tekscie ponownie, doprowadzając do szewskiej pasji gracza-czytelnika, który lubi być na sesjach nieco bardziej aktywny niż przydrożny głaz. Pojawiają się tu jakieś przebłyski [wyciągnięcie konsekwencji z nierozsądnego ujawnienia ważnej informacji, raz], ale szybko przysypują je liczne potknięcia [np. mój ulubiony fragment o wymagającym MG, Boże ratuj]. Są też dobre pomysły, które niezbyt dają się wpasować w fabułę [listy - jest, jak mi sie zdaje zbyt mało czasu na to, by gońcy mogli powrócić z odpowiedzią]. Niestety pod koniec na wierzchu jest Andre, a scenarzystka niemal zachłystuje się wymyśloną przez siebie historią [zobaczcie fragment o jękach ladacznicy, pod koniec, LOL].

"Złote łany" to ładny tekst, poświęcony pogańskiemu bałwanowi znanemu jako klimat. Osobiście także cenię tego bożka i składam mu regularne ofiary, nie zapominam jednak o jego starszym bracie, o wiele ważniejszym przy pisaniu scenariuszy - o interaktywności. Tej w zwycięskim scenariuszu za grosz. Więc powiadam - żenada. I pytam - kto wybrał taki tekst na jednego z dwóch zwycięzców?
0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


18

Użytkownik niezarejestrowany
    @meeks
Ocena:
0
Może i zwycięska przygoda jest du dupy i daje zero swobody grazom, ale chyba musi coś mieć w sobie, że znalazła się na 1szym miejscu?

Jestem zdumiony Twoją wiarą w nieomylność jurorów. Szkoda, że nie potrafisz przyjąć do wiadomości, że ludzie korzystają najczęściej ze scenariuszy lub przygód, zaś z opowiadań rzadziej. Te ostatnie wyglądają ładnie tylko przy czytaniu.

Przygody są po to by je zmieniać, a nie ściśle się ich trzymać.

Przygody są po to, żeby je prowadzić a nie po to, żeby męczyć się z nimi przez X godzin.

Uchodząc za kreatywna osobę myslę, że dasz sobie spokojnie radę z przerobieniem przygody tak aby była grywalna i może okazać się nie aż tak kiepska na jaką z pozoru wygląda.

Skoro jest taka dobra, to po co przerabiać? Czy I miejsce w Pucharze Pirata jest dla najlepszej, czy też dla wymagającej największych przeróbek przygody? Zresztą, co jeśli zwycięski scenariusz będzie chciała prowadzić mało kreatywna osoba?

W Twojej recenzji jest jej mnóstwo. Boli broń obosieczna oj boli.

Kaduceusz otwarcie krytykuje. Ty walisz kulą w płot.
18-04-2007 21:29
kaduceusz
   
Ocena:
0
meeks...
Wchodzisz, sprawiasz wrażenie jakbyś wogóle nie czytał mojej notki i nazywasz komentujących kółkiem wzajemnej adoracji. Nastepnie sugerujesz, że wszystkie pozostałe scenariusze były fatalne i zarzucasz bufonadę. A potem

> Kaduceusz - nie zrozum mnie źle, bo o nie jest atak na twoją osobę ani na kogokolwiek z tutejszych forumowiczów.

i wszystko ma być okej? :-)
Buhaha :-P

> Tylko trochę mnie dziwi, że tak atakuje się świeżą bądź co bądź osobę w światku rpg.

Hum, o co Ci chodzi? Ja tam Marty nie znam, a komentuję jedynie jej scenariusz wypunktowując jego plusy [see?] i minusy. A jeżeli już kogoś atakuję to jurorów. Przyjrzyj się jeszcze raz, na spokojnie.

> Przygody są po to by je zmieniać, a nie ściśle się ich trzymać

O żesz! To mi otwarło oczy na Prawdę! :oPPP

Hej, jezeli mam sobie przerabiać to mogę równie dobrze samemu wymyślić. A w takim razie na co mi taki scenariusz?

> Boli broń obosieczna oj boli..

Kompresik podać? :> Czy może normalnie podyskutujemy?

A ironii w tej recenzji nie ma zbyt dużo. Dużo było w mojej recenzji Źródła ;oP
18-04-2007 21:30
~meeks

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Walenie kulą w płot to moja specjalność.
Shad - jasne, ze są po to aby prowadzić. I taka przygoda jaką zamieścili jest do poprowadzenia. Tylko jeżeli nie podoba się komuś taka treść przygody to może ją olać lub wprowadzić zmiany. Nigdy nikomu nie dogodzisz.
Co do nieomylności jurorów to akurat Portal był pod tym względem niejednokrotnie krytykowany i kolejna krytyka mnie już nie dziwi. Ja staram się być dobrej myśli - skoro twórcy gry uważają, że wybierają coś pasującego najbardziej do świata itd to czemu mam im nie wierzyć? Co do przygody mam zamiar ją poprowadzić, bo wolę skrytykować nie po przeczytaniu, a po prowadzeniu. Jeżeli mimo liniowości spodoba się graczom - super.

Kad - uwierz mi, czytałem ją. Z plusami się zgadzam, z minusami już nie tak bardzo. Co do ironii wobec mnie zachowaj ją dla siebie, kompres mam i nie muszę z niego korzystać.

Ps Ktoś kiedyś recenzjował twoją pracę?
18-04-2007 21:46
kaduceusz
   
Ocena:
0
> Nigdy nikomu nie dogodzisz.

;-) :-P

> Co do przygody mam zamiar ją poprowadzić, bo wolę skrytykować nie po przeczytaniu, a po prowadzeniu.

Tak zrób, a potem wróć, pogadamy. Nie, serio.

Myslę, że ta przygoda moze się spodobać, ale tak jak pisałem wyżej, w moim mniemaniu trafia do wąskiej grupy graczy dających się całą sesję prowadzić za rączkę.

> Ps Ktoś kiedyś recenzjował twoją pracę?

Owszem na przykład tu, dlaczego pytasz?
18-04-2007 21:58
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Pytam z ciekawości.
O deadlands. System, który lubię.
Ale to nie ważne. Dlaczego ująłem się za twórcą przygody - bo uważam, że żadna przygoda nawet ta jednoliniowa nie zasługuje na potępienie ze względu na trud, jaki włożył w nią autor i tak naprawdę atak na jury przeobraził się mimo woli w atak na przygodę. A to może zniechęcać do robienia dalszych rzeczy przez Martę np. Myślę, że wskazanie blędów w przygodzie i jej liniowość jest Ok ale nie w sposób jaki to zrobileś. Wtrącenia typu LOL można zachować dla siebie przecież. A o do przygody - myślę, że dobry mg może poprowadzić ją elastyczniej i pozwalać robić graczom wiecej niż przewiduje scenariusz - czy pomijając niektóre rzeczy, czy je prowadząc na swoją modłę.
18-04-2007 22:14
~meeks

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Wyższy wpis był mój. No i Trzewik zobowiązał się do komentarza. O to chyba wszystkim chodziło.
18-04-2007 22:17
kaduceusz
   
Ocena:
0
Wiesz, posiłkując się przykładem własnej osoby powiem, że jeżeli ktoś miał dość zacięcia by napisać jeden scenariusz, to napisze i drugi. Sam dostałem baty za niektóre fragmenty Szejna i w końcu, chcąc nie chcąc zgodziłem się z komentarzami. Obecnie kombinuję nad poprowadzeniem Szejn_revised ;-) Marta ma potencjał i jestem pewien, że napisze jeszcze jakiś świetny scenariusz, ale podstawowe błędy wypada wytknąć, już się tak nie rozczulajmy :->

A fragment o jękach ladacznicy jest naprawdę straszny, więc MSPANC :-P

> " A o do przygody - myślę, że dobry mg może poprowadzić ją elastyczniej i pozwalać robić graczom wiecej niż przewiduje scenariusz "

Rozawiajmy może o tym co daje nam scenariusz, a nie o możliwościach dobrego MG. To zupełnie inna para kaloszy.

> "O deadlands. System, który lubię."

Przeczytaj, może zechcesz poprowadzić ;-)
18-04-2007 22:30
15939

Użytkownik niezarejestrowany
    W sumie...
Ocena:
0
meeks ma trochę racji w tym, że scenariusze powinno sie raczej oceniać po poprowadzeniu, niż samym czytaniu.

Jeśli gracze są zadowoleni po sesji. Super,świetnie, tzn. że był to dobry scenariusz. Jeśli nie, no cóż, można to zwalać na prowadzenie MG. W sumie bardzo wiele zależy od tego jak scenariusz jest skonstruowany.

Po za tym, tak jak juz ktoś wyżej napisał, do Monastyru tworzy się specyficzne scenariusze. Takie, które opowiadają piękną historię (kiedyś Joseppe napisał o tym na forum Poltera, ładnie to wszystko podsumowując). Możliwe, że scenariusz Marty, bardzo podszedł wizji Ignacego & Company i dlatego wygrał. Był po prostu zgodny z ich wizją Monastyru.

Borys
18-04-2007 22:35
sil
    Halfing
Ocena:
0
Poprowadzenie scenariusza generuje "szum", który zaburza jego ocenę. Nie ocenia się wtedy gołego scenariusza, ale jego realizację.

A "piękna historia" chyba także może być interaktywna?

18-04-2007 22:41
kaduceusz
    Halfling
Ocena:
0
> meeks ma trochę racji w tym, że scenariusze powinno sie raczej oceniać po poprowadzeniu, niż samym czytaniu.

Wtedy nie oceniasz scenariusza samego w sobie, a jego pojedynczą, szczególną, realizację. Raczej nie zgadzam się z tym podejściem - to, że MG sobie radzi nie musi znaczyć, zę scenariusz był dobry - vide półfinał zeszłorocznego PMMa.

> Jeśli gracze są zadowoleni po sesji. Super,świetnie, tzn. że był to dobry scenariusz.

To była dobra sesja. Nie prowadziłeś nigdy dobrej sesji na podstawie takiego sobie scenariusza?

> Po za tym, tak jak juz ktoś wyżej napisał, do Monastyru tworzy się specyficzne scenariusze. Takie, które opowiadają piękną historię

No jasne, do Monastyru pisze się zupełnie inne scenariusze niż do wszystkich innych erpegów. Taryfa ulgowa dla Mona, Mon jako system specjalny? :->

A ja Ci powiem, że piękna historia i interaktywnośc to nie są sprzeczności i co wtedy? Zresztą Twa argumentacja wydaje mi się tym zabawniejsza, że pisząc swój scenariusz na PP miałem właśnie taki zamiar - połączyć musową opowieść z interaktywnością ;-)

> Możliwe, że scenariusz Marty, bardzo podszedł wizji Ignacego & Company i dlatego wygrał. Był po prostu zgodny z ich wizją Monastyru.

Chciałem tylko uzyskać potwierdzenie, że ta wizja oznacza absolutne ograniczenie wolności graczy w duchu "nie ruszaj bo popsujesz!", wiesz :-P
18-04-2007 22:48
Siman
   
Ocena:
0
Halfling - jasne, poprowadzenie scenariusza daje lepsze spojrzenie na jego plusy i minusy, ale są takie uchybienia (i świetne rozwiązani także, ale o tych akurat nie mówimy), które dostrzeże każdy MG i gracz z choćby nieco większym stażem.

Co do zbyt ostrej krytyki - nie róbmy z autorów porcelanowych laleczek. Przy takiej wizji żadnego kulturalnego wytworu człowieka nie dałoby się zjechać, bo może i ten film jest rzeźnia pozbawioną sensu i treści, ale przecież to tak trudna praca, wymagająca zaangażowania scenarzysty, kamerzysty, reżysera, producenta o aktorach nie wspominając. Nie można po nim jechać, trzeba deliktnie sugerować poprawki. A książka? Tyle literek, ileż to autor się musiał namęczyć nad monitorem/klawiaturą, biedaczek. I my go tak bezpardonowo zjedziemy?

Jak najbardziej, jeśli sobie na to zasłużył. Po to coś wysyłamy poza naszą szufladę bądź meandry naszego dysku, aby każdy mógł to przeczytać i zjechać lub pochwalić nas do woli, byle konstruktywnie. Wiele razy moją pracę poddawano ostrej krytyce (nie scenariusze, bo tych nie spłodziłem za wiele), a jakoiś nie uciekałem w kąt jak skrzywdzone dziewczę. Krytykę trzeba po prostu przyjąć z dystansem i następnym razem zrobić wszystko, aby takowa się już nie powtórzyła. Jeśli ktoś tego nie rozumie, nie ma dla niego miejsca w twórczości udostępnianej komuś innemu niż rodzinie i znajomym.


Za to rozwaliła mnie odpowiedź Trzewika na forum, aż ją zacytuję:
"ok"
Klasyczny, chojracki trzewczkowy styl. ;)
18-04-2007 22:53
18

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@meeks

I taka przygoda jaką zamieścili jest do poprowadzenia. Tylko jeżeli nie podoba się komuś taka treść przygody to może ją olać lub wprowadzić zmiany.

Twoim zdaniem do poprowadzenia, zdaniem kaduceusza do wyrzucenia. Pytanie brzmi, jak ten scenariusz ma się do innych wysłanych na Puchar GP?

Ja staram się być dobrej myśli - skoro twórcy gry uważają, że wybierają coś pasującego najbardziej do świata itd to czemu mam im nie wierzyć?

To nie był "konkurs na najbardziej pasujące do naszego świata opowiadanie" ;)
18-04-2007 22:59
~meeks

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Zastanawiam się, co teraz powiedzą jury - im szybciej tym lepiej. ShadEnc - żle to ująłem. Jeżęli jury uważa, że to był najlepszy scenariusz, ja na razie im wierzę. Dlatego chcę usłyszeć, co kierowało ich wyborem. W końcu jeżeli ktoś organizuje konkurs ma jakieś wyobrażenia na jego temat, a praca zwycięzcy najbardziej przypadła im do gustu. Pytanie brzmi - czemu ta, a nie inna? I czym się kierowali przy wyborze.
19-04-2007 11:34
yog-sototh
   
Ocena:
0
Po pierwsze muszę zauwazyć że większość odpisujacych tu ludzi rzucial sie do krytyki scenariusza złote łany jak sepy albo hieny na gnijąca padlinę. Nie wiem czy jest to wywołane poczuciem "wielkiej niesprawiedliwości i krzywdy" jaką wyrządzili owym osobą panowie z Portala czy może zazdrością że ktos nie znany dopiero wchodzący na poletko erpegowe zgarnia pierwszą nagrodę w konkursie. To że to samo przytrafiło sie części z was nie znaczy że musicie robic tak innym. To nie wojsko i nie fala, no chyba że się mylę ? Bo musze przyznać że krytyka jest dobra po pokazuje błędy i pozwala ich uniknąć. Sam często po poprowadzonej sesji proszę moich graczy żeby sie nie krępowali i mówili szczerze co było dobre a co złe. Co im sie podobało a co nie. Jednakże rzucenie się na kogoś z kłami i pazurami jak wygłodniałe stado szczurów, mieszanie kogos z błotem, poniżanie i wysmiewanie to nie jest "konstruktywna krytyka" przynajmniej według mnie. Przecież nikogo by chyba grom z jasnego nieba nie strzelił jak by spokojnie powiedział to mi się podoba, to jest okej a z kolei to jest kiepskie. Chyba można było to zrobic bez żadnych przytyków jak np. złote bałwany itp.
19-04-2007 14:41
yog-sototh
   
Ocena:
0
Po drugie przygoda została oceniona jako kiepska gdyz jest liniowa i nie pozwala na wiele graczom. według mnie nie wazne czy przygoda jest czy nie jest liniowa. Wazne jest czy bedzie sie podobac graczom. Wazny jest klimat i to żeby fajnie sie w nią grało. To czy pozwala na swobode czy nie jest najmniej istotne. Najważniejsze są wrażenia jakie odczuje gracz na sesji grając w dany scenariusz. To jednak jak wszyscy wiedzą jest już subeiktywnym odczuciem każdego człowieka. Grałem w wiele scenariuszy linowych i żadnego nie nazwę kiepskim tylko dla tego że moja postać musiała iść po wytyczonej ścieżce i nie mogła z niej zboczyć, że nie mogłem robić tego co chciałem i musiałem poddać się woli MG. Taki poziom przygód szczególnie prezentuja oficjalne i póloficjalne dodatki to systemu Earthdawn. Mimo to choć są one do bólu liniowe bardzo mi sie bodobały i miałem przeogromna frajde grając w nie lub prowadząc i jakos żaden z moich graczy czy mg u których grałem nie narzekał z tego powodu na jakość scenariusza. Często grałem w systemy które wymagają wręcz liniowości a przygody w nich prowadzone przynosiły wspaniałą zabawę dla każdego. Wystarczy spojrzeć na takie 7th sea. Poza tym kto powiedział że bycie światkiem rozgrywajacego sie dramatu lub jakiejś historii jest gorsza zabawą od 100% uczestnictwa w niej/nim. Powiem tak jak powyżej, grałem w scenariusze gdzie gracz jest jedynie obserwatorem dziejących się wokół wydarzeń i nigdy nie czułem że czegoś mi brakuje albo przez to przygoda kuleje. Przykładem takiego scenariusza może być choć by "Noc świetlików" zamieszczony na łamach magii i miecza do legendy pięciu kregów lub (nieststy teraz nie pamietam tytułu) scenariusz w którym daymio graczy jest kompletnym kretynem izwyrodnialcem mający na celu jedynie pokazanie czym jest kodeks bushido.
19-04-2007 14:43
yog-sototh
   
Ocena:
0
Po trzecie i najwazniejsze to mistrz gry i gracze ozywiają daną przygodę i nadają jej głębię. Nie można oceniać czegoś co może po rozegraniu wzbudzić wspaniałe uczucia tylko dla tego że jest w tym mało interakcji. Poza tym według mnie najlepsze przygody to takie które maja z góry założone co sie stanie bez względu na działania graczy ale w których MG potrafi wywołać iluzję że gracze mają jednak wpływ na fabułę, Tak pokierowac ich działaniami żeby szli i robili dokładnie to co załozył sobie MG. Poza tym gracze tez powinni być wyrozumieli i czasem dac sie porwac biegowi wydażeń, stanąć jako obserwatorzy danej sytuacji i dac się kierowac prowadzącemu.

To tyle odemnie. Dziekuję i dowidzenia
19-04-2007 14:45
18

Użytkownik niezarejestrowany
    @yog-sototh
Ocena:
0
To że to samo przytrafiło sie części z was nie znaczy że musicie robic tak innym. To nie wojsko i nie fala, no chyba że się mylę?

"To", to znaczy zajęcie dalszego miejsca niż pierwsze w jakimś konkursie miało by być powodem krytyki "Złotych łanów"? Myślę, że Twoje przekonanie, iż wypowiadający się w tym temacie są niedojrzałymi zazdrośnikami, jest błędne - przeczytaj dokładniej te komentarze (i sam wpis w blogu) - to nie bluzgi, a normalna, zdrowa krytyka.

Wazny jest klimat i to żeby fajnie sie w nią grało. To czy pozwala na swobode czy nie jest najmniej istotne.

Klimat lub nastrój to coś, co powstaje dopiero podczas rozgrywania scenariusza (ew. podczas czytania go przez MG, jednak taki rodzaj klimatu nijak się ma do wartości samej przygody). Brak swobody jest moim zdaniem jedną z największych wad, jakie mogą posiadać gotowe scenariusze - i nie mówię tu o całkowitej dowolności, ale o sztywności, która nie pozwala wpływać na fabułę sesji. Dobry scenariusz powinien dać możliwość odstępstwa od linii, być na tyle elastycznym, by zarówno MG prowadzący drużynę lubiącą railroading, jak i ekipę preferującą interaktywną grę, mogli bez przeszkód go poprowadzić. Jeśli "Złote łany" nie dają możliwości wpływu na wydarzenia w scenariuszu, to z punktu widzenia drugiej grupy są przykładem źle napisanej przygody.

Mimo to choć są one do bólu liniowe bardzo mi sie bodobały i miałem przeogromna frajde grając w nie lub prowadząc i jakos żaden z moich graczy czy mg u których grałem nie narzekał z tego powodu na jakość scenariusza.

To (czyli Twoje odczucia po grze w ED) są raczej marnym dowodem potwierdzającym wysoką jakość "Złotych łanów". ;)

Poza tym kto powiedział że bycie światkiem rozgrywajacego sie dramatu lub jakiejś historii jest gorsza zabawą od 100% uczestnictwa w niej/nim.

Wiele osób - na dobrą sprawę sam Wick zaznaczał, że w 7th Sea gra się Bohaterami (przez "duże B") a nie statystami. Bycie obserwatorem lub chłopcem do bicia to rola dla drabów, nie postaci graczy.

Po trzecie i najwazniejsze to mistrz gry i gracze ozywiają daną przygodę i nadają jej głębię.

Jurorzy nie oceniają tego, co MG może zrobić ze scenariuszem, ale to, co sam scenariusz oferuje prowadzącemu.
19-04-2007 15:04
yog-sototh
   
Ocena:
0
Widać brak swobody jest wadą "twoim zadaniem" podobnie jak "moim zadniem" nią nie jest. Nalezy zwrócić uwagę na to że to sa twoje, moje lub kogo kolwiek inego osobiste odczucia. Natomiast odpowiednia krytyka rodzi się w miejscu gdzie osobiste odczucia zostawiamy za sobą. Pozatym nie wiem dlaczego tak bardzo wszyscy uważają brak interaktywności za wadę i to wielką. Jak juz wspomniałem jest wiele pieknych przygód choć by do Legendy pięciu kregów które nie daja graczom żadnej szansy na interaktywność gdyż inne wybory niż zaplanowane skończa się dla takowych graczy katastrofą podobnie zreszta dla scenariusza. Mimo to czy to umniejsza ich że się tak wyrażę fajność. Absolutnie nie. Dodatkowo w wielu przygodach własnie do leendy gracze są li tylko i wyłącznie obserwatoram tego co się dzieje bez nawet minimalnego wpływu na fabułę. Czy to umniejsza pozim takiego scenariusza ? Absolutnie nie. Najwazniejszym jest to co komu sie odoba. Skaoro tobie się nie podoba przygoda "Złote łany" nie musi masz do dego prawo. Tak samo jak jurorzy mają prawo powiedziec że im się ta przygoda podoba i tyle. Natomist nie powinno sie wypowiadać że dana przygoda jest zła dobra bo. Pownno sie raczej mówić że według mnie jest zał/dobra bo. A skoro podobanie sie lub niepodobanie się jest kwestia subiektywną nie mozna zarzucać jurorom że wybrali zle gdyz wybrali to co im się najbardziej podobało a nam nic do ego i powinniśmy uszanowac taka decyzję. W końcu degustibus non disputantum ex.
19-04-2007 15:31
18

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Natomiast odpowiednia krytyka rodzi się w miejscu gdzie osobiste odczucia zostawiamy za sobą.

Napisałem przecież wyraźnie, że trzeba odciąć się od gustów, czyli klimatu, nastroju, odczuć graczy i MG, własnych doświadczeń oraz preferencji względem RPG. Zaznaczyłem, że dobry scenariusz to taki, który da się poprowadzić niezależnie od gustu konkretnej drużyny. Nie rozumiem, dlaczego zarzucasz mi, że kieruję się własnym gustem.

Pozatym nie wiem dlaczego tak bardzo wszyscy uważają brak interaktywności za wadę i to wielką.

Ponieważ "wszystkich" rajcuje w RPG owa interaktywność.

Mimo to czy to umniejsza ich że się tak wyrażę fajność.

IMHO nie umniejsza, a redukuje do zera.

(kurde, Twoje posty pachną mi jakąś perfidną prowokacją, aż boję się odpisywać ;))
19-04-2007 15:38
kaduceusz
    -_-'
Ocena:
0
@yog-sototh

Widze, ze kolega zbulwersowął się prawie tak samo jak ja :o)

> sepy albo hieny na gnijąca padlinę

Czekaj, co w Twoim wspaniałym porównaniu gra rolę padliny? :>

> Nie wiem czy jest to wywołane poczuciem

Jak nie wiesz to nie pisz, tylko najpierw przeczytaj i się zastanów, bosz -_-'

I nie [niespodzianka!], moja ocena nie zmieniłąby się, gdyby równie słaby tekst napisał weteran.

> Chyba można było to zrobic bez żadnych przytyków

Jesteś zbyt delikatny, ten tekst jest wg. moich standardów stonowany.

> przygoda została oceniona jako kiepska gdyz jest liniowa

Właściwie nie dlatego. Nie mam nic przeciwko scenariuszom z jasną linią wydarzeń - sam takie piszę. Zarzutem jest to, że przygoda ta wygląda raczej jak film i nie uwzględnia faktu, ze wielu graczy chciałoby móc podczas sesji o czymś zadecydować, a nie tylko odznaczać po kolei punkty planu, który rozpisał MG [w dodatku z Andre na plecach, pilnującym, by wszystko poszło "okej"].

> Często grałem w systemy które wymagają wręcz liniowości a przygody w nich prowadzone przynosiły wspaniałą zabawę dla każdego. Wystarczy spojrzeć na takie 7th sea.

To seventy wymagają liniowości? Boże ratuj :->

> Poza tym kto powiedział że bycie światkiem rozgrywajacego sie dramatu lub jakiejś historii jest gorsza zabawą od 100% uczestnictwa w niej/nim.

Jeżeli mnie pytasz, to ja odpowiem, zę od bycia świadkiem mam np. kino, a od współuczestnictwa rpg. Traktowanie sesji rpg jak seansu w kinie to w moim odczuciu podstawowy błąd.

> Powiem tak jak powyżej, grałem w scenariusze gdzie gracz jest jedynie obserwatorem dziejących się wokół wydarzeń i nigdy nie czułem że czegoś mi brakuje albo przez to przygoda kuleje.

Przykro mi, ale mierzi mnie taki typ nieaktywnego, niewnoszącego praktycznie nic do sesji gracza. Ostatecznie to ma być wspólna, dynamiczna zabawa, a nie sekta z guru i followerami. Oceniający [w sumie nie za bardzo wiadomo kto - redakcja GP?], wybierając na zwycięzcę taki właśnie scenariusz chcąc nie chcąc promują włąśnie taki styl gry - nie dziw się więc, że postanowiłem zwrócić na to uwagę.
19-04-2007 15:38

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.