» Blog » Orient Express na Dragonie - podsumowanie
24-04-2008 03:51

Orient Express na Dragonie - podsumowanie

W działach: konwenty | Odsłony: 3

Orient Express na Dragonie - podsumowanie
Minęło kilka dni od tegorocznego, lubelskiego Dragonu. Miała na nim miejsce pierwsza edycja Orient Expressu – inicjatywy konwentowej dedykowanej promocji nowych gier. Pierwsze koty za płoty, co? Dwa słowa ode mnie jak było. Najpierw wersja dla niecierpliwych – nieźle, ale bez rewelacji. Teraz kilka słów więcej. Zaplanowaliśmy na Dragon sześć sesji, tak jak mogliście przeczytać w poprzedniej notce. Inicjatywa rozciągała się na dwa dni, dwie sale i jedną moją prelekcję. W sobotę można było zapisać się na Polarisa ze mną, Esoterrorists u viagroma oraz dwie sesje wieczorem – Klanarchię u Simana oraz In a Wicked Age u Matego. W niedzielę odbywały się sesje Dirty Secrets [moja] oraz InSpectres [beacona]. Ogólnie zainteresowanie było umiarkowane. Siman uwijał się jak mógł rozwieszając po szkole plakaty, ale budynek sam w sobie był dość pstrokaty i nie powiem, żeby plakaty rzucały się za bardzo w oczy (przynajmniej przy mojej krótkowzroczności]. Może na Constar postaramy się o większe. Mieliśmy swój własny wpis w informatorze, szkoda, że z pierwotną, nieaktualną rozpiską godzin. Ale jak na informator bez opisu punktów programu – sukces! Nie byłem zbyt długo w szkole konwentowej, jeżeli nie liczyć mojej prelekcji i dwóch sesji, ale udało mi się usłyszeć jakąś pogadankę o inicjatywie wśród bliżej mi nieznanych konwentowiczów. Miła sprawa. Co do prelekcji „RPG bez MG?”, to zebrała kilkanaście osób i generalnie zrobiła inicjatywie dobrą robotę. Opowiadałem o Uniwersalis, Polaris oraz Dirty Secrets [wspomniałem tez o Comittee – zdecydowany postęp względem Rkonu, gdzie udało mi się omówić Uniwersalisa i przeciągnać prelkę o kwadrans] i potem ludzie pytali mnie o nie po prelce. W dwie z tych gier można było zresztą zagrać (o ile dopilnowało się graczy, którzy wpisali się na listę, by stawili się na czas). Sobotnie Polaris wyszło fajnie, przynajmniej jak na warunki konwentowe. Gracze szybko złapali o co w grze biega i angażowali się w kolejne konflikty. W trakcie rozgrywki wyszło jednak na jaw, że zbyt agresywna gra Zguby [gracz odpowiedzialny za sterowanie demonami i tłamszenie rycerza – protagonisty] może zahaczać o niebezpieczne rejony [po GNSowemu czytaj: dysfunkcja, dysfunkcja, alert, ancelecta!], ale ostatecznie wyszło nienajgorzej. Szkoda tylko, że nie udało się stworzyć jakieś ostrej sytuacji/cliffhangera, whateva, która byłaby dobrym zamknięciem sesji, ale i tak – trzy godzinki czystej gry [nie licząc tłumaczenia zasad i tworzenia postaci] jak w mordę strzelił. Polaris daje radę. W sobotę zmyłem się zaraz po sesji i na konwent wróciłem w niedzielę rano. Graczy do Dirty Secrets miałem w sumie nagranych, ale ostatecznie musiałem ich zaganiać, bo kręcili się na dole nieopodal Sali sesyjnej i gdybym im nie powiedział, to przegapiliby srogo porę sesji. Sytuacja była w sumie trochę dziwna, bo z czwórki grających ze mną trójka była niepełnoletnia. Na przyszłość, chyba będę zastrzegał sobie, że w DS gram z dorosłymi, bo przyznam, że czułem się nieco nieswojo. W niejakie przerażenie wprawił mnie fakt, że jeden z graczy nie był w stanie opanować mechaniki podbić [Liar’s Dice, może widzieliście w Piratach z Karaibów albo w Samurai Champloo]. Generalnie rzecz szła dość opornie i powoli, ale chłopaki się rozkręcali i mimo stałych problemów z „graniem jak należy” (przez co rozumiem deklarowanie wprost co się dzieje, a nie dawanie propozycji) ostatecznie nie było źle. Zwłaszcza Sienio był entuzjastyczny, także jakbym kiedyś prowadził DS w Lublinie, to pewnie go zaproszę, żeby sobie pograł, że tak powiem, na maksa. Kolejny raz potwierdziło się zresztą, że DS to jednak trudna gra, choć historię jakąś takąś stworzyliśmy. Całościowo musze przyznać, że prowadzenie nowych, innowacyjnych, whateva, systemów na konach, to ciężki kawałek chleba i prawdziwy pożeracz konwentowego czasu. Ja sam na konwencie byłem w związku z tym tyle co nic – bo zaraz po sesji [a takie DS trwały 4,5h] musiałem lecieć a to do domu, a to do dziewcz... narzeczonej ;-) Co z innymi sesjami? Takoż – różnie. Tomek ‘viagrom’ Sokoluk prowadził Esoterrorists i na forum możecie przeczytać, że był raczej zadowolony i w efekcie poleca Eso. Bardzo się cieszę, bo o ile się nie mylę, był to dla Tomka debiut w prowadzeniu konwentowym. Brawo. Słyszałem też entuzjastyczne opinie o sesji Matiego, ale czegóż innego spodziewać się po kombo – największy fejmus Lublina i dziecko najsłynniejszego bodaj projektanta indiasków? Jak to określił viagrom – IAWA wymiata, a w tym wypadki to nawet wyMATI. Zresztą Matiego zaprosiłem do napisania kilku słów od siebie i możecie je przeczytać poniżej, do czego serdecznie zapraszam. (Swoją drogą będę prowadził IAWę pierwszego dnia na Constarze, więc nie myślcie wiele, tylko lecćie się zapisać, bo gra miecie!) Nie obyło się jednak bez potknięć. Z rożnych względów, głównie technicznych, nie dobyła się niestety simanowa sesja Klanarchii. Szkoda, bo kiedy się z nim zapoznawaliśmy, system prezentował się zacnie. Następne przedpremierowe podejście na Constarze i niech mnie diabli, jeżeli ta sesja miałby się wtedy nie odbyć. Natomiast co do InSpectres beacona, to co prawda odbyło się, zgromadziło trójkę graczy, ale cos nie zaskoczyło i w efekcie sesja wyszła zwyczajnie słaba. Gracze w większości nie załapali improwizacyjnej natury sesji, nie udało się przełamać stereotypów i w efekcie nici z radosnego GhostBusters. Suma summarum pierwsza edycja Orient Expressu wypadła nieźle. Większość sesji była udana, gracze wychodzili zadowoleni (lub chociaż bogatsi o wiedze o nowych erpegach), organizatorzy/MG/tłumaczący zasady nadal mówią inicjatywie wielkie „okej!”. Następne starcie z sesjami konwentowymi na Constarze. Zresztą już dziś wypatrujcie newsa o kolejnej edycji inicjatywy (albo po prostu walcie tutaj). Tym razem uderzamy nie z sześcioma, a z dziewięcioma sesjami. Ale tymczasem oddaję głos Matiemu, który nieco szerzej rozpisał się na temat jego sesji. Miłej lektury :-)
Mati o sesji w IAWAW wielką dumą uczestniczyłem w Orient Ekspresie. Nawet nie chodzi o fakt, że promuje gry nowe, ale o fakt, że promuje granie na konwentach. Pokazuje, że z gier fabularnych można zrobić taki Games Room dla planszówek. Ludzie narzekali, że granie na konwentach się skończyło, a MG wymierają i oczywiście mieli w tym dużo racji. Z kilkoma wyjątkami (Deckard, czy Duce) było naprawdę mało osób, które mogłyby tchnąć w granie na konwentach trochę życia. A trzeba było tak zrobić. Wziąć erpegi za mordę, ustalić zasady, skoordynować, ustalić godziny. I grać. Także Duce i wszyscy pomysłodawcy mają moje najlepsze gratulacje. Mam nadzieję, że taki trend powinien być normą na każdym konwencie. Orgowie powinni walczyć o to, żeby Orient Ekspress zajechał też na ich stację. Bo było super. 6 sesji w różne nowe gry. Widziałem ludzi, którzy nawet nie grali w gry fabularne i z ciekawością grali od początku do końca. Opowiem Wam trochę o mojej. Miałem mały maraton od 19.00. Najpierw prowadziłem konkurs z Wydawnictwem Portal, później ponad godzinę prowadziłem warsztaty dla MG. Ale dałem radę, 21.15 stawiam się na sesji. Są 3 osoby. Zaczynamy grać i tworzyć naszą opowieść. Losujemy wyrocznię Blood&Sex. Postanawiamy, że będzie dużo jednego i drugiego.
  • Wypadła polana pełna pszczół i kwiatów i półczłowiek, który sprowadza tam swoich kochanków(i).
  • Wyszła łóżkowa klątwa zdradzonej królowej
  • Wypadł wielki wojownik w pięknym pancerzu
  • W końcu wylosowaliśmy bandę demonów, złych o nienasyconych żądzach
Postanowiliśmy, że zrobimy z tego opowieść w stylu baśni tysiąca i jednej nocy. Doszło dwóch graczy, nie mogli uwierzyć że z takiego zlepku da się stworzyć postacie i historię. Powiedziałem, siadaj zobaczysz że się da. Więc w pół godziny stworzyliśmy postacie, cele. Cała sesja rozgrywała się w kilku scenach, na dwóch sceneriach, na polanie i w zamku. Oczywiście było dużo lubieżnych i symbolicznych opisów, każdy bohater lśnił od olejku, a co drugi nosił na czole diadem. Każdy wbijał nóż w plecy. Albo próbował kogoś posiąść. Masakra. Wypracowaliśmy fajne postacie. Był i król i królowa z klątwą, która nie mogła zdradzić męża, bo kraj spustoszą demony. Był centaur i jego kochanek, duch polany, który się karmił owocami tej miłości. Był wojownik i Minotaur, którego tenże ścigał. Był przywódca demonicznej hordy. Z tej zbieraniny zrobiliśmy szybką i dynamiczną sesję, którą udało nam się mniej więcej (w 90%) rozegrać do 24, wówczas mój głos powoli zaczął przypominać głos Dartha Vadera. Bardzo pomogli gracze, których sceny, opisy, onelinery i deklaracje powalały mnie czasem z nóg, kilka razy na deklarację czy zdanie postaci wszyscy tarzaliśmy się ze śmiechu, bo działo się wszystko jak w brazylijskiej telenoweli. Mimo, że ja nie dałem z siebie 90%, bo zapomniałem mechaniki konfliktów dla dużych grup (która na pewno usprawniłaby całą sesję), bawiłem się świetnie. Szczególnie, że zarzekałem się na początku, że to będzie tylko demo, na godzinkę, bo mam mało czasu. Rozgrywka jednak mnie tak wciągnęła, że musiałem zagrać do końca. I nie pożałowałem. Oczywiście każdy spróbował, nie oznacza to że każdemu przypadło do gustu. Podobało się mam nadzieję wszystkim i bawiliśmy się super, ale nie trafiło na pewno w preferencje wszystkich. Kumpel powiedział mi, że ciekawe, ale od czasu do czasu. Drugi gracz nie mógł się odnaleźć w grze, w której gracze robią bardzo intensywną burze mózgów i przerzucają się deklaracjami. Za każdym razem, kiedy wystawiałem przed nim potencjalny konflikt, omijał go szerokim łukiem, nie chciał ani konfliktów ani rzutów. Mimo to przez trzy intensywne godziny bawiłem się tip top. Dostałem zakwasów szczęki od śmiechu. Swoją drogą, kiedy patrzyłem na innych MG, którzy zbierali drużyny, organizowali sesje, kiedy obserwowałem z ciekawością inne gry, doszedłem do wniosku, że MG na OE powinni być w jakiś sposób gratyfikowani. Nie książki, nie zwrot kosztów. Ale mała plakietka z logiem by w zupełności wystarczyła, jak order. Takie małe ordery rozdał bym każdemu. Mam nadzieję że na konwentach tworzy się nowy trend i podpisuję się pod nim obiema rękami.
0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


m4t|
   
Ocena:
0
Naliczyliśmy, że oprócz sesji ns OE na konwencie odbyło się ich ponad 12! Całkiem nieźle jak na ok. 300 osób i jedną noc.
24-04-2008 08:54
Repek
    Odjazd...
Ocena:
0
...zapowiada się bardzo, bardzo egzotycznie. :)

Postaramy się zapewnić MG fajne warunki, by sesje solidnie wypadły. Kadu - szacuneczek za przygotowanie całości, teraz pozostaje to zorganizować, czyli dojechać do końcowej stacji. :)

Pozdrówka!
24-04-2008 11:46
Siman
   
Ocena:
0
Po Dragonie stałem się ogromnym zwolennikiem organizowanych sesji. Od czasu boomu planszówek pojawiły się głosy, że erpegi na konwentach umierają. IMO przyczyną tego stanu rzeczy był brak organizacji. Konkursy, prelekcje, LARP-y - to wszystko organizuje się wcześniej, znajduje się prowadzących, ustala godziny, tworzy się program. A RPG zawsze robione były w biegu - chcesz, to zrób. Dlatego przegrywały za szybszym i łatwiejszym Games Roomem. Orient Express i inne podobne inicjatywy (PMM, Gramy!), które sprawiają, że gry fabularne także stają się częścią wcześniej ustalonego programu, mają szansę odwrócić ten trend. Ba! Już go zmieniają. 12 sesji w ciągu jednej doby to wynik, którego większość konów może pozazdrościć. A na ConStarze będzie jeszcze lepiej - 10 sesji Gramy!, 9 sesji OE plus te "zwykłe" sesje, których też pewnie trochę się w trzy doby zbierze daje taką masę erpegowania, że głowa puchnie. Dlatego podpisuję się pod Orient Expressem obiema rękami i liczę, że kolejna edycja odbędzie się na Falkonie (a nawet: na wszystkich kolejnych Dragonach i Falkonach :D). Masz Duce w Lublinie mój pewny support w tej kwestii. :)

EDIT: Właśnie zauważyłem tę stronę. Minimum 23 sesje na ConStarze... Masakra. :)

"Zwłaszcza Sienio był entuzjastyczny, także jakbym kiedyś prowadził DS w Lublinie, to pewnie go zaproszę, żeby sobie pograł, że tak powiem, na maksa."
Sienio mnie zaskoczył powiem szczerze. Zawsze deklarował się jako umiarkowany fan gier fabularnych, więc sądziłem, że "awangardowe" RPG nie zachęci go tym bardziej. A tu takie zaangażowanie, kto by pomyślał.

"Następne przedpremierowe podejście na Constarze i niech mnie diabli, jeżeli ta sesja miałby się wtedy nie odbyć."
Nie mnie diabli również. ;)
24-04-2008 12:42
m4t|
    :D
Ocena:
0
największy fejmus Lublina i dziecko najsłynniejszego bodaj projektanta indiasków?
Gdybym przeczytał nieuważnie, pomyślałbym że mój ojciec o czymś mi nie powiedział.

Ale zobacz jak dynamicznie tworzą się te wrzuty.

Twój stary projektuje indiasy!
24-04-2008 15:59
beacon
   
Ocena:
0
Ja też obiecuję wsparcie ze swojej strony zawsze i wszędzie gdzie będę ;)

Jedna nieudana sesja mnie nie zgnębi ;p
24-04-2008 17:08
~Misiek

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Dumnym, że to u nas na konwencie rozpoczęła się taka fajna inicjatywa. Niestety ja nie mogłem się pokusić o sesyjką podczas konwentu (ah te obowiązki...).
A co do:
"Mieliśmy swój własny wpis w informatorze, szkoda, że z pierwotną, nieaktualną rozpiską godzin. Ale jak na informator bez opisu punktów programu – sukces!"
Złe godziny w informatorze to moja wina, bo wśród kilku plików przysłanych mi przez Simana i stresu naprędce składanego informatora wkleiliśmy dane nie z tego dokumentu...
ALE! Ale kura faja opisy punktu programów to myśmy - kura faja! - mieli!!! Ja Ci dam, ducu Ty jeden :P
24-04-2008 23:08
viagrom
   
Ocena:
0
ja deklaruje chec gry w IAWA i prowadzenie Esoterrorists, zawsze i wszedzie, jezeli to bedzie Lublin i Falkon 08 ;)
26-04-2008 01:27
kaduceusz
   
Ocena:
0
12 sesji poza OE na Dragonie? Impressive!

Opisy były? Sorry Misiu, nie wpadły mi w oko, jak przeglądałem po łebkach informator :-P

Dzięki dla wszystkich wspierających inicjatywę :-)

A IAWA uzależnia :-)
26-04-2008 01:31
beacon
   
Ocena:
0
IAWA uzależnia
Tak mówią.
28-04-2008 22:14

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.